Historia cukru, czyli dietetyczna propaganda w praktyce

AKTUALIZACJA:
Rafał

Dyskusja: Brak

Za czasów PRL miał być zdrowy i krzepić, dzisiaj jest wskazywany jako przyczyna większości chorób cywilizacyjnych. Wciąż jednak dominuje w jadłospisie, nawet jeżeli często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jaka właściwie jest historia cukru? Jak to się stało, że przez dziesięciolecia cały świat tkwił w kłamstwie i wychwalał go jako pokarm siłaczy, a nawet remedium na wszelkie choroby?

Od lekarstwa do trucizny

Aby sięgnąć do początków historii cukru musimy cofnąć się w czasie o kilka tysięcy lat.

Jako pierwsi zaczęli go pozyskiwać Hindusi, jeszcze w głębokiej starożytności. Korzystali ze słodkiego soku, jaki łatwo można było wydobyć z rosnącej w ciepłym klimacie trzciny cukrowej. Syrop szybko zyskiwał popularność. Do pierwszej fali rozpowszechnienia cukru przyczynili się kupcy arabscy. To dzięki nim do X wieku był już znany na całym Bliskim Wschodzie. Do Europy i świata chrześcijańskiego trafił jednak dopiero w XIV wieku.

Cukier przez wiele wieków był rzadki i cenny. W Europie długo pozostawał dobremu luksusowym, zarezerwowanym tylko dla najbogatszych. Traktowano go jak jedną z cennych przypraw, darów orientu, i używano zwykle w celach leczniczych, np. podawano w formie kostek jako remedium na bóle głowy.

Sytuacja nie zmieniała się aż do XIX wieku, kiedy we Francji wprowadzono technologię pozyskiwania cukru z buraków cukrowych. Po raz pierwszy wprowadzono też metody uzyskiwania czystego cukru – wcześniej korzystano raczej z nieoczyszczonego soku trzcinowego.

To właśnie przykład Francji idealnie obrazuje błyskawiczną „karierę” cukru. Francuski pisarz i polityk Anthelme Brillat-Savarin już w 1826 pisał o tym, jak cukier staje się coraz popularniejszą uniwersalną przyprawą. Jego zdaniem pomagał wydobywać smak potraw. Zachwalał też jego wpływ zdrowotny – cukier był dobrym źródłem energii i służył za podstawę domowych dżemów czy leczniczych syropów. Jednak ten słynny smakosz nie mógł przewidzieć, że już w ciągu kolejnego wieku cukier z cennej i rzadkiej przyprawy stanie się jednym z głównych składników diety człowieka Zachodu. Nie domyślał się, jak szybko z lekarstwa stanie się trucizną.

historia-cukru

Cukrowy biznes

Bo rzeczywiście przed wiekiem XIX cukier był ceniony i strzeżony jak rzadki medykament. Używany był tylko w bardzo małych dawkach, a gospodynie zwykle trzymały go pod kluczem, aby dzieci nie miały do niego dostępu. Już wówczas ostrzegano na przykład, że u zmęczonego robotnika cukier może pobudzać apetyt na alkohol. Źródła podają, że w 1837 roku we Francji średnie spożycie cukru na osobę wynosiło 3 kg rocznie.

Kiedy opracowano technologię pozyskiwania cukru z buraków cukrowych Francja szybko wybiła się na pozycję światowego lidera w jego produkcji. Przez pewien czas trwała zażarta walka pomiędzy wytwórcami cukru buraczanego a trzcinowego, ale ostatecznie to burak wygrał batalię o rynek, przynajmniej w Europie. W przeciwieństwie do trzciny, buraki można było bowiem z powodzeniem hodować w klimacie umiarkowanym, dzięki czemu mocarstwa kolonialne mogły uniezależnić się od dostaw cukru z buntowniczych terytoriów zamorskich. Na biznesie cukrowym polegał m. in. Napoleon Bonaparte w okresie blokady kontynentalnej Wielkiej Brytanii.

Później produkcja cukru, tak buraczanego jak i trzcinowego, już tylko przyspieszała. O ile pod koniec XIX wieku w cukrowej potędze, czyli Francji, produkowano ok. 700 tysięcy ton cukru rocznie, to z końcem pierwszej wojny światowej kraj osiągnął produkcję na poziomie 5 milionów ton. Przez resztę wieku trend wcale nie zwalniał – od zakończenia II wojny Światowej do końca XX wieku we Francji produkcja wzrosła 10-krotnie!

Ponieważ produkcja stawała się prostsza i tańsza, producenci, chcąc zwiększyć popyt na cukier, szybko zaczęli reklamować go jako idealne źródło energii, uniwersalne lekarstwo i „pokarm siłaczy”. 

Celowano głównie w potrzeby rosnącej szybko klasy robotniczej – przytaczano badania udowadniające, że dieta bogata w cukier zwiększa zdolność do wysiłku i efektywność pracy fizycznej. Użycie cukru szybko rozpowszechniło się w różnych sektorach branży spożywczej – w produkcji słodyczy, syropów oraz alkoholowych trunków (głównie likierów i win). I dotyczyło to już nie tylko Francji, ale całego świata.

Dopiero u progu nowego tysiąclecia upowszechniły się obawy w stosunku do cukru. Bo czy przejście od cukru jako rzadkiego dobra luksusowego do spożywania ponad 30 kg rocznie (tyle cukru jeszcze jakieś 10 lat temu spożywał przeciętny Francuz) na pewno jest bezpieczne?

Oczywiście, że nie. Bo nieprzypadkowo okres największej popularności cukru idealnie pokrywał się we Francji z epidemią otyłości i chorób serca.

Cukier narzędziem brudnych gier politycznych

Tragiczny dla zdrowia ludzkości przełom w historii cukru nastąpił w latach 70-tych. 

W USA prezydent Nixon stanął do ostrej walki o reelekcję. Kampania przedwyborcza nie była łatwa – trwająca wojna w Wietnamie nie przysparzała Nixonowi zbyt wielu oddanych wyborców. Ale najbardziej palącym problemem Amerykanów w tamtym czasie były wysokie ceny żywności. Nixon obawiał się, że właśnie ta druga kwestia zaważy na jego wygranej w wyborach.

Aby wykluczyć problem rosnących cen, Nixon w 1971 roku rozpoczął rewolucyjne zmiany w rolnictwie. Z jego polecenia zaczęto wprowadzać w USA produkcję rolniczą na skalę przemysłową, opartą w głównej mierze na jednym tylko zbożu: kukurydzy.

Kukurydza była na tyle tania, że stała się idealnym sposobem na obniżenie cen żywności. Zaczęto dodawać ją przede wszystkim do płatków śniadaniowych, mąki, pieczywa czy ciastek. Kukurydza stała się też głównym składnikiem paszy dla zwierząt hodowlanych – z jej pomocą można było znacznie łatwiej utuczyć bydło, a przy tym obniżyć ceny mięsa. Pod względem efektów ekonomicznych i politycznych, reformy były prawdziwym objawieniem.

pole-kukurydzy

Chociaż kukurydzę dodawano już gdzie popadnie, to rynek szybko się nasycił, a masowe uprawy w całym kraju wciąż przynosiły ogromne nadwyżki, na których zagospodarowanie nikt nie miał pomysłu. Ale i tutaj szybko znalazł się sposób – w połowie lat 70-tych Amerykanie zainteresowali się nową technologią stworzoną za oceanem. Japończycy znaleźli sposób na pozyskiwanie z kukurydzy słodkiego syropu, znanego dzisiaj jako syrop glukozowo-fruktozowy.

Dopiero wtedy nastąpiła prawdziwa żywnościowa rewolucja, chociaż w tamtym czasie żaden przeciętny obywatel nie zdawał sobie z tego sprawy. Syrop glukozowo-fruktozowy zaczęto szybko i po cichu dodawać absolutnie do każdego rodzaju żywności. Dzięki temu dodatkowi wszystko stało się słodsze i smaczniejsze, a przydatność do spożycia wydłużała się z miesięcy do całych lat. Syrop był świętym graalem przemysłu spożywczego, ale dopiero po latach zdaliśmy sobie sprawę, że dla konsumentów był od początku zwykłą trucizną.

Przypieczętowanie cukrowej konspiracji – dyskredytacja tłuszczu

Chociaż cukier pod postacią syropu glukozowo-fruktozowego już zajął pozycję lidera jeśli chodzi o najpopularniejsze składniki na talerzach całego cywilizowanego świata, to pewne wydarzenie w świecie nauki przypieczętowało jego sukces.

Problem zwiększonej zachorowalności na choroby sercowo-naczyniowe pojawił się w USA już krótko po zakończeniu II wojny światowej. Szybko rosnąca liczba zawałów, przypadków miażdżycy czy cukrzycy zwróciła uwagę badaczy. 

Od lat 60-tych posłuch wśród amerykańskich akademików oraz polityków zyskiwał charyzmatyczny Ancel Keys. Badacz promował swoją hipotezę, że przyczyną problemów z sercem jest przede wszystkim cholesterol i tłuszcze nasycone. W 1978 r. Ancel Keys przypieczętował swoją tezę publikując wyniki badań dotyczących powiązań między spożyciem tłuszczu a rozwojem chorób sercowo-naczyniowych. Przeprowadzona przez niego na ogromną skalę analiza sposobu odżywiania się ludzi w siedmiu różnych krajach świata miała dowieść, że wysoki poziom cholesterolu we krwi jest bezpośrednią przyczyną rozwoju chorób serca. A źródłem cholesterolu w diecie jest oczywiście tłuszcz.

Hipoteza Keys’a, niepoparta nawet silnymi dowodami naukowymi, błyskawicznie zyskała popularność – czy to za sprawą lobby branży „cukrowej”, czy też przemawiającej do ludzi prostej lecz fałszywej logiki – im więcej jesz tłuszczu, tym bardziej jesteś… tłusty. Dlatego ograniczenie jego spożycia miało poprawiać zarówno sylwetkę, jak i zdrowie.

Problem w tym, że Keys traktował uzyskane przez siebie dowody w sposób bardzo wybiórczy. Po pierwsze, chociaż skala badania (tzw. Seven Countries Study) była imponująca, to nie wiadomo do końca na jakiej podstawie Keys wybrał takie, a nie inne państwa z całego globu. Prawdopodobnie przeczuwał, które z nich mogą potwierdzić jego tezę (pominął np. Francję, w której spożycie tłuszczów nasyconych zawsze było wysokie, a choroby serca dość rzadkie). Poza tym zignorował całe mnóstwo innych czynników dietetycznych oraz związanych z trybem życia. 

Jakby tego było mało, postulaty Keys’a szybko wymknęły się spod kontroli – i nawet on sam nie miał na to wpływu. Najpierw, kiedy badacz spostrzegł, że ilość cholesterolu w diecie nie przekłada się wcale na poziom cholesterolu we krwi, aby podtrzymać wiarygodność swojej tezy, przerzucił winę na tłuszcze nasycone, zachęcając natomiast do jedzenia zdrowych według niego tłuszczy nienasyconych (roślinnych). Już wtedy przekręcał nieco przekaz od którego zaczynał, czyli od demonizowania samego cholesterolu.

Jednak w latach 80-tych świat przeinaczył także i te wskazania i wówczas każdy tłuszcz, bez względu na rodzaj, stał się wrogiem publicznym numer jeden (za jednym może wyjątkiem – spopularyzowano przecież fałszywie „zdrowotną” margarynę z tłuszczy roślinnych). Świat nauki, polityka, wielki biznes i publiczna ochrona zdrowia grały ze sobą w głuchy telefon.

Tymczasem pod naszym nosem swobodnie działał prawdziwy winowajca – cukier.

otyłość

Świat głuchy na ostrzeżenia

Co ciekawe, dowody na szkodliwość cukru pojawiły się już ponad 50 lat temu, a jednak świat ich nie dostrzegł.

W 1972 roku brytyjski fizjolog i dietetyk John Yudkin opublikował książkę pt. „Pure, White and Deadly” (z ang. dosłownie: „Czysty, Biały i Zabójczy”) w której opisywał szkodliwy wpływ cukru w typowej diecie zachodniej, a w szczególności jego powiązania z otyłością i chorobami serca. Same dowody na poparcie swojej tezy badacz zdobył już w 1957 roku. [1]

Niestety w latach 70-tych takie tezy nie zyskały popularności. W najlepsze trwała przecież nagonka na tłuszcz, a rynek produktów cukrowych przeżywał rozkwit. Yudkin szybko został zdyskredytowany przez środowisko medyczne i przemysł spożywczy pod pozorem nieuwzględnienia w badaniach zmiennych zakłócających. W wyniku tego jego kariera naukowa legła w gruzach. Zmarł w 1995 roku, rozczarowany i zapomniany. Jego książki nie dało się znaleźć w żadnej księgarni, nawet w USA.

Kolega Yudkina z Uniwersytetu Londyńskiego, dr Richard Cruckdorfer, tak wspomina walkę Yudkina o przeforsowanie wyników swoich badań:

„Lobby przemysłu spożywczego, a zwłaszcza cukrowego, było ogromne. Yudkin gorzko ubolewał, że grupy te zwalczają jego wnioski badawcze”

Nowe zalecenia żywnościowe

Ruch „antytłuszczowy” był na tyle silny, że w 1980 roku amerykańskie Ministerstwo Zdrowia ogłosiło w zaleceniach żywieniowych dla Amerykanów, aby w codziennej diecie unikać przede wszystkim tłuszczów nasyconych oraz cholesterolu. Już trzy lata później podobne zalecenia zaczęto przedstawiać w Europie, począwszy od Wielkiej Brytanii. Dzięki temu rankiem, zamiast tradycyjnego English breakfast, czyli jajka z bekonem, zaczęło królować musli, obiadowy kotlet zamieniono na ryż i makaron, a zamiast mleka zaczęto masowo pić słodkie napoje.

Niepopularność tłuszczu sprawiła, że większość mieszkańców krajów zachodnich przeskoczyła na węglowodany. Moda na odtłuszczanie opanowała całą branżę spożywczą – od teraz wszystko miało być low fat. Nie tylko słodycze i inne przekąski, ale także nabiał czy mięso. Masło zostało wyklęte z powodu zawartości tłuszczów zwierzęcych. Nagle również jajka okazały się niezdrowe – zawartość cholesterolu w żółtku miała być wręcz zabójcza dla człowieka. Cały świat opanowało szaleństwo walki z „zabójczym” tłuszczem.

Teraz, kiedy został zdyskredytowany i obwiniony za całe zło, cukier mógł rozpocząć swoje niepodzielne rządy.

płatki-śniadaniowe

Punkt zwrotny w obaleniu cukru

Ale na pęknięcia na nieposzlakowanej opinii cukru zaczynały pojawiać się dosyć szybko.

Wiele lat po przeprowadzeniu przez Ancela Keys’a słynnego Seven Countries Study, wyłom w teorii badacza dostrzegł jego dawny współpracownik, Alessandro Menotti. W 1978 r. nadzorował on część badania prowadzonego na terenie Włoch. Przeglądając stare wyniki Menotti odkrył, że z chorobami serca znacznie bardziej skorelowana jest ilość cukru w diecie, aniżeli tłuszczów nasyconych.

W 1993 roku przeprowadzono ogromnej skali badanie dotyczące wpływu diety wysokocholesterolowej na zdrowie kobiet (nawet bez dowodów w tym obszarze wiedzy już od wielu lat zalecano kobietom jadłospis niskotłuszczowy). Ku zaskoczeniu badaczy, wysoki poziom cholesterolu zupełnie nie wpływał na ryzyko zapadnięcia na choroby serca. Naukowcy drapali się po głowach nie mając pojęcia jak to wyjaśnić. Dalej nikt nie miał odwagi kwestionować teorii Keys’a.

Ale dowodów na niewinność tłuszczu oraz tych obciążających cukier wciąż przybywało. Dopiero jednak w 2008 roku ramię ONZ do spraw Wyżywienia i Rolnictwa, po analizie wszystkich dostępnych badań nt. diet niskotłuszczowych, ogłosiło, że nie ma żadnych „prawdopodobnych ani przekonujących” dowód na to, że tłuszcz spożywany w diecie może powodować choroby serca czy nowotwory. 

W roku 2009 Robert Lustig w swoim słynnym wykładzie dotyczącym szkodliwości cukru „Sugar: The Bitter Truth” (pol. „Cukier: Gorzka Prawda”) przedstawił wreszcie rewolucyjne doniesienia szerokiemu gronu odbiorców. W przejrzysty i metodyczny sposób przedstawił wszystkie niezaprzeczalne dowody na to, że to cukier winien jest światowej pandemii otyłości i chorób serca, nie zaś tłuszcz.

Niestety środowisko naukowe wciąż nie mogło się otrząsnąć z szoku, a niektórzy dalej uparcie walczyli za stare przekonania o zabójczym cholesterolu. Trwa to zresztą do dzisiaj. Przewrót nastąpił niespełna 10 lat temu, a kurz po spowodowanym przez niego zamęcie wciąż nie opadł.

Powrót tłuszczu

Bez względu na chaos w środowisku badaczy i dietetyków, dzisiaj wiemy już, że sam cholesterol był zupełnie niesłusznie obwiniany za choroby metaboliczne i problemy z sercem. Cholesterol zawarty w krwiobiegu jest w istocie zapasem materiału do produkcji hormonów i naprawy komórek. W razie gdyby organizm go potrzebował – jest gotowy do działania w każdym momencie.

Cholesterol rzeczywiście ma związek z tworzeniem się blaszek miażdżycowych w naszych tętnicach, ale to jak świat naukowy przeinaczył znaczenie jego roli, zakrawa na absurd. 

Otóż cholesterol przykleja się do ścian naczyń krwionośnych wówczas, kiedy są one uszkodzone i wymagają naprawy. Do naruszenia ścianek może dojść np. w następstwie oddziaływania toksyn we krwi i występowania stanów zapalnych. Właśnie dlatego sam cholesterol nie jest niczemu winien, a wręcz jest naszym naturalnym narzędziem naprawczym. To tak jakby obwiniać strażaka za pożar.

Pomimo tego, określone wskaźniki cholesterolu rzeczywiście mogą nam dostarczyć ważnych informacji co do ryzyka zachorowania na choroby sercowo-naczyniowe. Możemy jednak zapomnieć o LDL, czyli tzw. „złym” cholesterolu. Po pierwsze, sam LDL dzieli się jeszcze na dwa rodzaje, z których tylko jeden może mieć niekorzystny wpływ na serce, zaś drugi jest nam wręcz niezbędny (jednak w badaniach krwi tych dwóch odmian się nie rozróżnia). 

Poza tym, większe znaczenie ma stosunek poziomu trójglicerydów do HDL, czyli „dobrego cholesterolu”. Najgorsza sytuacja ostrzegająca o niebezpieczeństwie dla serca to poziom trójglicerydów znacznie wyższy niż HDL. 

Dlatego to zredukowanie stanu zapalnego oraz poziomu trójglicerydów ma kluczowe znaczenie w leczeniu i zapobieganiu chorobom sercowo-naczyniowym. Sam poziom cholesterolu („dobrego” czy „złego” – wszystko jedno) nie ma praktycznie znaczenia w chorobach serca, a przynajmniej jego górne limity są znacznie zaniżone.

Konsekwencje cukrowej propagandy

Przykazania dietetyczne w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat kazały nam wierzyć w to, że masa ciała bierze się wyłącznie z bilansu kalorycznego. Aby schudnąć – musisz mniej jeść i więcej ćwiczyć, aby przybrać na wadze – dokładnie odwrotnie. A jednak prosty rachunek „kalorie zjedzone minus kalorie spalone” to zbyt duże uproszczenie

W końcu w naszych organizmach oddziaływują hormony pobudzające procesy metaboliczne, ciało potrafi też oszczędzać energię jeżeli sądzi, że zapas będzie potrzebny. Tkanka tłuszczowa jest również dla naszego organizmu kryzysowym miejscem na odłożenie nadmiaru toksyn w organizmie, dlatego czasami organizm nie chce się jej pozbywać.

Gdyby otyłość była tylko kwestią obżarstwa i braku ruchu, to jak wytłumaczyć fakt, że współcześnie w krajach zachodnich obserwuje się epidemię otyłości u 6-miesięcznych dzieci? Problemem nie może być tylko ilość jedzenia jakie spożywamy, ale także jego rodzaj i jakość.

Chociaż nikt już dzisiaj nie ma wątpliwości, że nadmiar cukru w diecie prowadzi do licznych chorób i otyłości, to walka o naturalną, ekologiczną żywność na półkach sklepów w Polsce wciąż trwa. Cukrowe oszustwo już dawno bowiem wyszło na jaw, a jednak wciąż zbieramy jego krwawe plony – na rynku trwa wojna o klienta, a firmy podejmują desperackie próby ratowania cukrowego interesu: usiłują pomijać lub ukrywać zawartość cukru w produktach, albo kładą zasłonę dymną na kwestię diety promując w zamian aktywność fizyczną. 

Właśnie tę drugą strategię przyjęła Coca-cola. Firma finansuje kampanie informacyjne na temat cukrzycy, w których ostrzega się o konsekwencjach braku ruchu, ale nie słowem nie wspomina się o ograniczeniu cukru w diecie. Bo na tym ucierpiałby interes.

Dzisiaj średnie spożycie rafinowanego cukru na głowę w krajach zachodnich wynosi ponad 30 kg rocznie. Pamiętasz jeszcze o spożyciu cukru w XIX wieku? Wynosiło ok. 3 kg/rok! A więc robotnicy pracujący ciężko po 12 godzin w fabrykach jedli dziesięciokrotnie mniej cukru niż my współcześnie – w większości pracujący na siedząco. Nic dziwnego, że w dawkach stosowanych przed dwoma wiekami cukier mógł działać jak lekarstwo – lecz dzisiaj stał się tylko toksyną zalewającą nasze ciała.

Robert Lustig podaje, że uwzględniając wszystkie rodzaje cukru zawarte w żywności, przeciętny Amerykanin zjada rocznie nawet 64 kg cukru. Większość z niego to wciąż fruktoza – najgorsza odmiana cukru, której wpływ na ludzkie organizm można nawet porównać do działania alkoholu. Podobnie jak napoje wyskokowe fruktoza uzależnia mózg oraz znacząco obciąża wątrobę. Nie wywołuje też odpowiedzi ze strony insuliny ani greliny, czyli hormonów powiązanych z metabolizmem i poczuciem sytości. Oznacza to, że po zjedzeniu fruktozy nasz organizm „nie czuje”, że w ogóle coś zjadł, a my pozostajemy głodni.

 Lustig zwraca zresztą uwagę, że wszystkie zdrowe diety eliminują fruktozę, zarówno dieta tłuszczowa (Atkinsa, keto, paleo itp.), jak też orientalna – pomimo tego, że jest w większości oparta na węglowodanach, nie tłuszczach.

Bo sam nadmiar węglowodanów w diecie nie byłby taki niebezpieczny gdyby nie fakt, że zalewamy się wciąż głównie cukrami prostymi. A przyczyną tego są zaawansowane procesy przetwórcze, które usuwają z żywności błonnik. Fast foody to nic innego jak właśnie żywność pozbawiona błonnika, czyli taka, która się nie psuje i którą można szybko przygotować. Pozbywając się błonnika, producenci dogadzają zarówno swoim potrzebom biznesowym, jak i wygodnictwu konsumentów, którzy wolą tanio kupić coś smacznego, niż samodzielnie przygotowywać posiłki. Niestety usunięcie błonnika z żywności wysokoprzetworzonej przynosi kolejne konsekwencje. Sprawia bowiem, że cukier znacznie szybciej uderza do krwiobiegu.

Nagłe wyrzuty cukru do krwi powodują odpowiedź ze strony trzustki, która zaczyna masowo produkować insulinę. To właśnie ta metaboliczna huśtawka po pewnym czasie od spożycia cukru wywołuje u nas złe samopoczucie, zmęczenie i osłabienie koncentracji. A w dłuższym okresie prowadzi do insulinooporności, cukrzycy typu 2 i wielu innych chorób z nimi powiązanych. 

Szczególnym zagrożeniem jest dzisiaj insulinooporność, wynikająca bezpośrednio z częstego jedzenia posiłków bogatych w węglowodany. Choroba często rozwija się w ukryciu (wielu chorych przez lata nie ma pojęcia, że na nią cierpi) i prowadzi do kaskady kolejnych problemów zdrowotnych – cukrzycy typu 2 i chorób metabolicznych, wiąże się ją także z problemami hormonalnymi (niedoczynność tarczycy czy PCOS), a nawet endometriozą.

👉 [Poczytaj więcej o przyczynach i objawach insulinooporności.]

cukier

Nauczka

Przez tysiące lat był głównym źródłem kalorii i mikroelementów dla człowieka był tłuszcz. Węglowodany, chociaż obecne głównie w owocach, nie mogły zapewnić naszym przodkom dość energii – cenniejsze były zawsze bogate w tłuszcz mięso i produkty zwierzęce (głównie naturalny nabiał), ziarna, orzechy czy rośliny strączkowe. Dopiero wraz z wynalezieniem rolnictwa nastała era węglowodanów.

Aby udowodnić szkodliwość cukru nie potrzebowalibyśmy dziesiątek lat badań, gdybyśmy tylko zaufali naturze. Wiemy przecież doskonale, że współczesna, bogata w węglowodany proste dieta zachodnia służy jedynie interesom gigantów przemysłu spożywczego, a nie ludzkiemu zdrowiu i nie ma nic wspólnego z tym, jak rzeczywiście powinien odżywiać się człowiek. Każdy z nas niejednokrotnie odczuwał na sobie zgubny wpływ cukru. Wszyscy znamy ten scenariusz – szybki posiłek oparty na węglowodanach daje równie szybki, ale i krótkotrwały zastrzyk energii. Na godzinę po takim posiłku często odczuwa się zmęczenie, senność, osłabioną koncentrację.

Historia cukrowej propagandy jest doskonałym przykładem tego, jakie straszliwe konsekwencje mogą mieć błędy badawcze. To bardzo ważne ostrzeżenie przed bezkrytyczną ufnością do rezultatów badań naukowych. Prawa natury są często na tyle skomplikowane, że człowiek nie potrafi ich w pełni poznać przy pomocy metod naukowych. Pozostaje wówczas zaufać temu, co natura już wypracowała i co, nie bez przyczyny, od milionów lat się sprawdza.

Natura nie stworzyła bowiem kilkuset-hektarowych upraw kukurydzy, nie wyekstrahowała syropu glukozowo-fruktozowego, nie dodała cukru do każdej rośliny po to, żeby oszukać nasze kubki smakowe. To tylko nasze, ludzkie, niezbyt udane pomysły. 

Kolejny aspekt cukrowego oszustwa to oczywiście polityka i biznes. Najpierw cukier łatwo dostał się na półki sklepowe dzięki temu, że był tani i politycy mogli dzięki niemu zadowolić swoich wyborców i osiągnąć swoje cele polityczne. Dalej sprawę pociągnęły prawa ekonomii – młoda i prężna branża cukrowa nie mogła upaść – zbyt wielu ludzi na niej zarabiało.

Na szczęście świadomość o prawidłowym odżywianiu rośnie i coraz więcej ludzi zwraca się w kierunku żywności naturalnej i produkowanej ekologicznie. Pomimo tego, jeszcze wiele następnych pokoleń może na sobie odczuwać zdrowotne skutki cukrowego oszustwa, bo biały zabójca bardzo opieszale wycofuje się ze swojej dominującej pozycji. Słodkie napoje gazowane, wysokoprzetworzone słodycze czy dania gotowe – to wciąż potężna część rynku, która nie zamierza nikomu odstępować swoich klientów.

 

Źródła (kliknij, aby rozwinąć)

[1] https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0140673657906141

Robert Lustig, Sugar: The Bitter Truth, link: https://www.youtube.com/watch?v=dBnniua6-oM

Ian Leslie, The Sugar Conspiracy, The Guardian: https://www.theguardian.com/society/2016/apr/07/the-sugar-conspiracy-robert-lustig-john-yudkin

Derek J. Oddy, Sugar Consumption and Production in France in Twentieth Century w: The Rise of Obesity in Europe: A Twentieth Century Food History,

Jacques Peretti, Why Our Food is Making Us Fat, The Guardian: https://www.theguardian.com/business/2012/jun/11/why-our-food-is-making-us-fat

Powyższa treść nie stanowi porady o charakterze medycznym w rozumieniu powszechnie obowiązujących przepisów prawa.

Czy wiesz, że...

Naprawdę lubię korespondować ze znajomymi i przyjaciółmi. Przesyłam mnóstwo dodatkowych, niepublikowanych nigdzie informacji, ciekawostek, studium przypadków, przemyśleń i obserwacji drogą mailową do najbardziej zainteresowanych czytelników bloga. Zapraszam do wspólnej korespondencji.

Podziel się wiedzą.

 Jesteś specjalistą i posiadasz doświadczenie w naturoterapii, zielarstwie lub dietetyce?
Możesz pisać dla Naturalnej Wiedzy.

5 1 głos
Ocena
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Dołącz do Naturalnego Kręgu.

Dołącz tylko wtedy, jeżeli jesteś gotowa/y na dużą dawkę przemyśleń z mojej strony i liczną korespondencję.
Krąg ten traktuję bardzo personalnie, jest to rodzaj pamiętnika dla przyjaciół.